Drugi tydzień jestem w Hiszpanii, podróżuję vanem-campera i pracuję tu zdalnie. Spełniam marzenie, ot tak spontanicznie przy okazji urodzin postanowiłam,że to zrobię i 3 dni później poleciała do Malagi. Covid przeniósł część mojej pracy do sieci, teraz szkolenia i superwizje mam w większości online. Pojechałam sama, na miesiąc, w zupełnie nieznane…po roku pełnym zmian, po zakończonym długoletnim związku, po kilkumiesięcznej terapii na torbiele w piersiach, po kryzysie w firmie… Parkuje przy oceanie, oglądam zachody słońca, obserwuje surferów, zasypiam z szumem fal, gotuje w vanie , robię jogę na plaży…, za dnia nosze okulary słoneczne i sandały, a po zachodzie ubieram sweter i szal, bo jest wieczorami zimno. Pracuje z vana, lub knajpki albo coworkingu, gdy mam szkolenie. Poznaje vanlife, codzienne camperowe rytuały, po raz pierwszy od 10 lat jeżdżę na manualu. Dużo nowości i przygód, czasu ze sobą i dla siebie. To lekcja zaufania, odwagi i miłości do siebie. Sięganie po nowe. Zdrowieje na różnych poziomach. Potrzebuję mniej. Uczę się, że można na prawdę inaczej żyć, pełniej, wolniej, swobodniej. Pojawiają się nowe pomysły i pragnienia. Odważam się na nie… Jestem szczęśliwa. Spotykam pięknych ludzi, pozwalam by płynęły dni… Cudownie mi się mieszka w vanie i podróżuje nim. Jeśli i Ciebie woła coś, to idź za Tym. Życie jest takie piękne, takie proste…
Leave a Reply